Dramatyczny hałas medialny o ilości ofiar śmiertelnych wypadków drogowych skutecznie straszy społeczeństwo.

Media elektroniczne i papierowe zaczynają nas już powoli bombardować „iinformacjami" o zagrożeniach wynikających z wakacyjnych powrotów, epatując liczbami ofiar oraz ilością wypadków.

Ale wystarcza sięgnąć do powszechnie dostępnych statystyk policyjnych, by pojawiły się poważne wątpliwości co do jakości tych „informacji”.

Mamy, jak na razie, 409 zabitych w wakacje - czyli średnio 7 osób dziennie. Ale w zeszłym roku zginęło w wypadkach około 3350 ludzi, czyli średnio 9 osób dziennie. Wbrew alarmistycznym mediom na polskich drogach jest więc coraz lepiej, chociaż nadal nie jest dobrze.

Niedawno mieliśmy też wysyp zatrważającach „informacji” o liczbie wakacyjnych utonięć, aż się okazało, że w zeszłym roku było ich jednak więcej, ale wtedy nie robiono aż tak wielkiego "halo".

Innym trickiem jest ogłuszanie ludzi wiadomościami o ilości pijanych kierowców – mimo, że stanowią oni mniej niż 2% wszystkich kierujących (w roku  2013 zatrzymano ich ok.163 tys. przy 9 milionach przeprowadzonych badań kontroli trzeźwości - pijani kierowcy spowodowali przy tym nieco ponad 5% wypadków drogowych).

Każdy pijak za kierownicą to zgroza, ale ciągle jakieś dziewięćdziesiąt parę procent wypadków powodują kierowcy "trzeźwi, jak świnie".

Ale za trzeźwość - jak na razie – u nas nie łapią. I jak tu się połapać w "zagrożeniach"?

Ponadto od roku 2004 liczba wypadków drogowych w Polsce spadła o 30%, a liczna zabitych o ponad 40%. Ale telewizyjne ogłupialnie malują nam wprost przeciwny obraz.

Komuś wyraźnie więc zależy na podtrzymywaniu w Polsce atmosfery niepewności i niejasnego poczucia zagrożenia. Dlaczego?

Bo poddani ciągłym negatywnym bodźcom ludzie wykazują tendencję do ograniczania własnych funkcji umysłowych, dając upust prymitywnym emocjom. A jedną z nich jest trzymanie się "stada" w chwilach niepokoju.

Co przekłada się na podświadome popieranie strażników "zagrożonego" ładu, czyli ogólnie rozumianej "władzy", co w polskich warunkach oznacza kilka dodatkowych punktów procentowych dla szkodników z PO.

Coweekendowe informacje o ilości wypadków, ilości zatrzymanych pijaków oraz liczbie ofiar śmiertelnych są więc niczym więcej niż kolejnym krokiem na drodze do całkowitego wyprania polskich mózgów.

Kiedyś mieliśmy dwa kanały telewizyjne i jeden na okrągło młócony przekaz.

Dzisiaj mamy setki kanałów i, jak to ludzie mówią, "nie ma nic do oglądania", bo wszędzie jest to samo - taki sam w gruncie rzeczy przekaz, tylko rozpisany na "setkę" głosów.

A jednak dużo ważniejsze są tematy solidarnie omijane, niż te nachalnie nam wtłaczane.

A więc uważajmy, nawet przy oglądaniu "neutralnych programów informacyjnych"  telewizjach - bo nasze umysły cały czas są poddawane wyrafinowanej manipulacji.

wcale tu nie chodzi o nasze dobro...